Jednak tą przyjemną i intymną
chwilę przerwało jakieś zamieszanie na korytarzu, słuchać było
krzyki mężczyzn i Boba, nie rozumieliśmy co mówią do siebie.
Lecz mogliśmy się domyślić, że nie była to przyjacielska
pogawędka.
– Nie bój się, to pewnie
jakieś nadgorliwe fanki bądź ojciec, którejś z nich. Jak zawsze
myślą, że jestem na ich wyłączność. – Ian podszedł do niej
i kucnął przed łapiąc ją za dłonie, gdy zobaczył strach w jej
niebieskich oczach. Ale ona nie była taka pewna, coś w środku
serca, mówiło jej, że zaraz stanie się coś niedobrego.
I nie pomyliła się o wiele. Po
paru sekundach do drzwi zaczął ktoś walić, nie było to dyskretne
stukanie czy też nieco głośniejsze. Ktoś po prostu zaciśnięta
pięścią uderzył kilka razy o białe, niezbyt grube skrzydła, by
nie czekając na odpowiedź od raz je otworzyć i wpaść do środka.
Byli do dwaj policjanci, którzy od razu wyciągnęli broń i zaczęli
mierzyć do Iana.
– Odsuń się od niej i pod
ścianę. Nogi szeroko, ręce nad głowę, oprzyj tak bym je widział
i ani kroku. – Mierzyli do niego, gdy oboje w szoku Ian i Rose nie
ruszyli się, jeden z policjantów podszedł i pchnął bruneta.
– Bob co się dzieje? –
krzyknął do swojego ochroniarza, który stał w drzwiach z jakimś
papierem w ręce i niedowierzaniem na twarzy.
– Mają nakaz aresztowania cie
szefie – powiedział bezradnie rozkładając ręce. Kilka razy
jeszcze przejechał wzrokiem po tekście umieszczonym na karce, która
była złożona na trzy równe części.
– Niby za co? – Odwrócił
się do jednego policjanta, ale ten go pchnął z powrotem na ścianę.
– Ianie Jenkins zostałeś
oskarżony o gwałt na nieletniej Annie Snaps. Masz prawo zachować
milczenie, każde słowo może zostać użyte przeciwko tobie. Jeśli
nie stać nie na obrońcę zostanie on przydzielony Ci z urzędu. –
Policjant skuwał gwiazdora w metole i zimne jak jego głos kajdanki,
a przerażona dziewczyna siedziała w bezruchu, czekając na jakąś
oznakę, że tylko kiepski żart czy coś takiego. Ale to nie
nastąpiło, co wprowadzało ją w jeszcze większe osłupienie.
– Co jaki gwałt? Ja nic nie
zrobiłem – szarpnął się, ale na nic mu się to zdało, gdyż
mundurowy używając specjalnego chwytu, unieruchomił go, schylonego
w pół. Jednak gdy zobaczył minę rudej skamieniał – Rose nic
nie zrobiłem. Musisz mi uwierzyć, nikogo nie skrzywdziłem. Nie
jestem przestępcą, to jakieś nieporozumienie, musisz mi uwierzyć
– mówił z takim przejęciem, ale ognisto włosa nie była w
stanie się odezwać, jednie tylko kiwnęła potwierdzająco głową.
Nagle jej najpiękniejszy dzień
w życiu stał się jakimś koszmarem. Wszystko szło tak cudownie,
ale wystarczyła sekunda by zburzyć cały spokój, który panował.
Okazało się, że musi jechać z policja i Ianem na komisariat.
Ponieważ przebywała z nim sam na sam mogła mieć jakieś cenne
informacje, a co gorsza mogła brać udział w dokonanym niedawno
przestępstwie. Dla niej ten zarzuć śmieszny, jak ona mogła komuś
zrobić krzywdę i do tego drugiej dziewczynie. Jednak mężczyźni
byli nieugięci, nic do nich nie docierało. Nie miała jak jechać
policyjnym wozem, dlatego też Bob został zobowiązany do
dowiezienia jej od razu na posterunek. Jechali prosto za radiowozem,
z tylnego siedzenia widziała brązową czuprynę gwiazdora i nie
mogła uwierzyć, że to prawda.
Czuła, że to jakiś podstęp,
on nie był zdolny do takiej potwornej rzeczy jaką jest gwałt.
Widziała to w jego spojrzeniu, gdy do niej mówił. Mogli go
oskarżać o różne rzeczy, ale nigdy by nie zrobił krzywdy
kobiecie a tym bardziej dziecku jakiemuś. Bo jeśli nieletnia, to
ile mogła mieć lat? Piętnaście? Siedemnaście?
Gdy dojechali na miejsce
funkcjonariusze policji kazali jej czekać koło jakiś prostytutek,
które z widoczną niechęcią patrzyły na nią, jakby zajęła ich
teren. Zdenerwowany Bob obiecał zaraz wrócić tylko musi dowiedzieć
się czegoś o Ianie. Wrócił po paru minutach w jeszcze gorszym
stanie niż w momencie kiedy szedł na zwiad, z jego oczu ciskały
gromy, pięści miał mocno zaciśnięte, siadając ciężko na
krześle odgrodził zniecierpliwioną dziewczynę od pań lekkich
obyczajów.
– I co? – Spytała szybko,
gdy tylko usiadł.
– Zamknęli go w jakieś sali
przesłuchań. Nie pozwalają mi tam wejść, jedynie adwokat, po
którego już Ian zadzwonił. Obok drzwi, za którymi się znajduje
widziałem smarkulę, która udaję przerażona zaistniałą
sytuacja. – Oparł głowie o ścianę za sobą i zamknął swoje
brązowe oczy na sekundę, po czym westchnął głęboko.
– Skąd wiesz, że udaje? –
Spojrzała na niego podejrzliwie.
– Pracowałem kiedyś jako
policjant, ale z powodu zdrowia musiałem zaprzestać i zostałem
ochroniarzem Iana, wyczuwam takie rzeczy na odległość. A tą
gówniarę pamiętam z jednego z ostatnich koncertów. Chciała się
koniecznie dostać do garderoby Iana, ale jej nie wpuściłem,
załatwiłem autograf i odesłałem do rodziców, którzy na nią
niby czekali. Do tej pory pamiętam jak odchodząc mówiła, że tego
pożałujemy. I proszę bardzo. Jest. Teraz to co się dzieje, to jej
zemsta, widziałem w jej oczach to, gdy mnie zobaczyła przed chwilą.
– Wyjaśnił, a Rose nie mogła uwierzyć jakie mściwe mogą być
nastolatki, gdy coś nie idzie po ich myśli. Chore jest to, że nie
można nawet spokojnie koncertować, żeby nikt nie oskarżał cie o
każde zło na świecie. Na szczęście miała okres dojrzewania już
sobą. Teraz miała dwadzieścia lat i wykazywała się trochę
lepszym rozumem. W każdym razie, miała taką nadzieję.
– Nie da się tego jakoś
udowodnić? – liczyła na twierdzącą odpowiedź od niego, ale
doczekała się tylko, przeczącego kiwania głową. – Musisz jakoś
mi załatwić, żebym mogła z nim porozmawiać – wpadł jej do
głowy pewien pomysł, który miała nadzieję, że wypali.
– Z kim? – Spytał
zdezorientowany, jakby wyrwała go z wielkiej zadumy.
– No jak z kim? No z Ianem –
Spojrzała na niego zirytowana, ale oczy świeciły się jakby ktoś
zapomniał w nich wyłączyć światło.
– Co wymyśliłaś? –
Uśmiechnął się do niej zadowolony. Mimo, że znaliśmy się tylko
kilka godzin, już powstała między nimi nić porozumienia.
Wiedział, że ta drobna, ruda dziewczyna wygląda tylko na taką
niepozorną, a tak naprawdę w środku niej kryje się prawdziwa
kobieta z pazurami.
– Nie mogę powiedzieć. Załatw
mi rozmowę z nim, bez świadków i kamer – powiedziała tonem
nieznoszącym sprzeciwu, chociaż wyraz twarzy raczej zdradzał, że
prosi go o to.
– Przecież to niewykonalne –
oburzył się jakbym żądała gwiazdkę z nieba.
– Taki wielki facet jak ty na
pewno sobie poradzi z takim zadaniem prawda? – Specjalnie użyła
takich a nie innych słów. Ego mężczyzny było ogromne i liczyła,
że i tym razem zadziała. Z zaciśniętymi ustami wstał i odszedł
od niej szybkim krokiem a ona się uśmiechnęła usatysfakcjonowana,
że po raz kolejny udało jej się podejść faceta.
Jednak im dłużej siedziała,
tym coraz bardziej się denerwowała. Chciała by jej plan się
powiódł, ale musiała mieć zgodę Iana żeby coś takiego zrobić.
Wiedziała, że nie będzie to łatwe. Ba... była prawie pewna, że
się nie zgodzi. Ale cóż, wtedy zrobi to po swojemu.
Czekała i czekała, a Bob nie
wracał. Nie miała już pojęcia ile siedziała koło tych kobiet,
które mówiły takie rzeczy, że uszy więdły i do tego te ich
słownictwo. Czuła, że ta noc zostanie w jej pamięci na całe
życie i nie koniecznie jako jedna z pozytywnych. Jej urodziny, ale
już nie była pewna czy najlepsze w życiu. Na pewno bardzo
efektowne i niezapomniane. Jednak za to powinna podziękować tej
dziewusze przez, którą całe to zamieszanie. Już była gotowa do
niej iść i jej wygarnąć, gdy na horyzoncie pojawił się Bob.
– Masz pięć minut u niego.
Możesz mi wierzyć poruszyłem niebo i ziemie by to załatwić. Mam
nadzieje, że twój plan jest wart zachodu. – Poprowadził ją do
jakimś zielonkawym korytarzem aż do wyblakłych niebieskich drzwi.
Pod którymi stał strażnik z kwaśna miną patrząc na Rose jak i
na Boba. Na przekór niemu, uśmiechnęła się Pana policjanta,
przed wejściem.
Za drzwiami, siedział Ian, jego
dłonie były skute i położone na stole, który stał przed nim.
Głowę miał schyloną w dół, wzrok opuszczony na swoje kolana.
Widać było po nim, że jest zmęczony. Najpierw koncert, a teraz to
zamieszanie. A pokój w odcieniu zgniłej zieleni z mocną
jarzeniówką nie dodawał pozytywnej energii.
– Dzięki Bob, pilnuj by nikt
nie podsłuchiwał dobrze? – Podniosła wzrok na mężczyznę,
który tylko kiwnął głową i wyszedł bez słowa.
– Co ty tu robisz? –
Zgarbiony brunet podniósł na mnie zdziwiony wzrok.
– Ciebie też miło widzieć –
zakpiła, co jak co, ale miała w planie uratować mu skórę. Nie
rozumiała jak mógł myśleć, że go tutaj zostawi.
– Myślałem, że już cie
puścili. Zrozumieli, że byłaś tylko fanka. – Wiedziała, że
specjalnie użył tego słowa. Myślał, że ktoś ich podsłuchuje.
– Bob załatwił tylko pięć
minut z tobą, bez policjanta i nagrywania więc muszę się
streszczać – powiedziała bliżej podjeżdżając do niego. –
Słuchaj, wiem że tak gówniara cie wrabia. Dlatego wymyśliłam, że
będę twoim alibi. Gdy będą pytać gdzie byłeś tamtej nocy
powiedz, że ze mną. Jesteśmy parą, nie wiem kochankami, czy
czymkolwiek. – skończyła mówić, a on siedział przez chwilę
patrząc się na nią jak na nienormalną.
– Co? Zgłupiałaś nie będę
cie w to mieszać. – Chciał się zerwać i przejść kilka razy po
pomieszczeniu, żeby lepiej mu się myślało, ale zapomniał, że
jest przypięty do krzesła.
– Nie zgłupiałam. Ale ona na
pewno ma jakieś asy w rękawie. Ja jestem twoim najlepszym wyjściem.
No bo co, robiłeś tamtego wieczoru po koncercie, kiedy niby ją
zgwałciłeś? – Przy ostatnim słowie się skrzywił. Było widać
jak na dłoni, że nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. Nie
rozumiała jak ludzie mogą w to wątpić.
– A co mogłem robić po
koncercie? Oczywiście, że odpoczywałem u siebie w pokoju
hotelowym, wie o tym tylko Bob bo on dba o to by nikt nie wiedział,
gdzie jestem. – Położył głowę na skrzyżowanych rękach, które
wciąż leżały na stole.
– Widzisz! Bob potwierdzi moje
zeznania, nikt się nie dowie o niczym. Jej oskarżenie jest
bezpodstawne. Ja wierze, że nie zrobiłeś jej nic. Dlatego pozwól
sobie pomóc. – Odruchowo jej dłoń powędrowała do jego włosów
i odgarnęła je tak by mogła spojrzeć mu w oczy.
Podniósł głowę i uniósł
wzrok prosto na nią. Patrzyli na siebie w milczeniu, żadne z nich
się nie poruszyło ani o milimetr. Wpatrzeni w siebie, nie widzieli
nic prócz tej drugiej osoby.
– Nie możesz tego zrobić.
Odkryją prawdę i jeszcze skarzą ciebie za krzywoprzysięstwo –
wyszeptał z zgrozą. Z jego oczu można było wyczytać, że walczy
sam z sobą. Nie mógł zdecydować czy pozwolić jej na takie
niebezpieczeństwo, czy dać jej tak ryzykować. Nie chciał, żeby
narażała się dla niego, nie był tego wart.
– Nic mi nie mogą zrobić.
Spojrzą na mnie i od razu uwierzą, nikt nie będzie posądzał
niepełnosprawnej osoby o to, że kłamie. – Uśmiechnęła się
chytrze, do niego. Chciał jej coś powiedzieć, ale nie zdążył,
drzwi od pokoju się otworzyły i wszedł do środka policjant
przerywając im tą intymną chwilę.
– Gołąbki koniec wizyty. –
Mówiąc to złapał wózek dziewczyny i wyprowadził z
pomieszczenia, nie dając im się nawet pożegnać.
Jednak plan się nie powiódł,
ruda nie dostała odpowiedzi na swoją propozycje. Została
zaprowadzona, z potworem na korytarz koło prostytutek. Obok nich
krążył nerwowy Bob, który gdy tylko zobaczył Rose zatrzymał się
i odebrał ją z rąk mundurowego. Nie zatrzymał się koło
krzesełek tylko poszedł dalej. Nie wiedziała dokąd ją prowadzi,
ale musiała mu zaufać. Zatrzymali się dopiero po kilku minutach, w
odległym kącie posterunku.
– Co to za cudowny pomysł, na
który wpadłaś? – Spytał i oparł się o pobliską ścianę,
uważnie jej się przypatrując.
– W zeznaniach, powiem że
tamtej nocy Ian był ze mną cały czas. Nie mógł więc zgwałcić
tej dziewczyny – powiedziała najkrócej jak umiała.
– Oszalałaś? – Dziewczyna
wiedząc jaką odpowiedz dostatnie przewróciła oczami, gdy tylko to
usłyszała.
– A masz lepszy pomysł, Panie
Wielki? – zakpiła. Nie rozumiała, czemu sprzeciwiają się
jedynemu planu, który mógł zadziałać i uratować Iana od wielu
lat spędzonych w więzieniu.
– Przecież, jeśli odkryją
prawdę pójdziesz siedzieć – powiedział to takim tonem, jakby
chciał zdradzał jej coś niespotykanego. Tylko, że już wiedziała
o tym, jednak jej cała dusza nie pozwala dopuścić do siebie myśli,
że brunet przez jakąś dziewuchę będzie skazany.
– Boże, ale wy jesteście
przewrażliwieni. Nic się nie stanie. – Upierała się przy swoim,
wierząc że to jedynie wyjście. Nie zdążył jej odpowiedzieć bo
kolejny raz przerwano rozmowę, tylko tym razem z kim innym. Znowu
pojawił się policjant, więc od razu zamilkli.
– Pani Rose Scott ? –
Podszedł do niej i przypatrywał się uważnie, bądź to miał być
jego złowrogi wzrok. Nie mogła się zdecydować.
– Tak. – Pokiwała twierdzącą
głową.
– Jest Pani wzywana na
przesłuchanie. Śledczy by chciał z Panią porozmawiać, proszę za
mną. – Odwrócił się i odszedł się czekając na jakikolwiek
ruch czy idą za nim.
Bob
odsunął się od ściany i podszedł do rudej, nic nie powiedziała
tylko posłała mu wymowne spojrzenie, w którym pokazała, że
wcieli swój plan w życie, bez względu czy się godzą na to, czy
nie. Dostrzegła prawie nie zauważalnie kiwnięcie głowa, dające
potwierdzenie, że pomoże jej w tej intrydze. Ruszyli za
policjantem, który zaprowadził ich do pokoju identycznego jak ten,
w którym siedzi, bądź siedział Ian. Tylko, że tutaj w środku
stał jakiś mężczyzna po czterdzieste, z brązowymi oczami i
podobnym kolorem włosów. Wyróżniały się tylko tym, że miały
pierwsze pojedyncze siwe nitki. Gdy weszliśmy do pomieszczenia,
odwrócił się do nich. W garniturze, idealnie dopasowanym do jego
dobrze zbudowanej sylwetki. W czarnym kolorze, jedynie z białą
koszulą i ciemno niebieskim krawatem, wyglądał na poważne i
gotowego ich pogrążyć.
– Proszę
wprowadzić świadka i wyjść – powiedział do Boba.
– On
zostaje, nie będę rozmawiała z Panem bez kogoś znajomego u boku.
– Była stanowcza. Nikt nigdy nie mówił jej jak wygląda takie
przesłuchanie, a Wielkolud już się znał wiec wolała go mieć
przy sobie w razie czego.
– Osoby
z otoczenia oskarżonego nie mogą brać udziału w przesłuchaniu.
To może zaszkodzić śledztwu. – Na jego czole pojawiła się
dodatkowa zmarszczka wyrażająca zniecierpliwienie.
– No
to czuje, że nic pan się nie dowie ode mnie... – mruknęła
złośliwie patrząc mu prosto w oczy.
– Rose...
– Ostrzegawcza nuta w głosie Boba mówiła, że przekracza
niewidzialna granice.
– Spokojnie,
pójdźmy na kompromis. Pani przyjaciel zostanie, ale w zamian powie
Pani cała prawdę jaka Pani zna, dobrze? – Spytał uważnie
patrząc na dziewczynę.
– Oczywiście.
– Obiecała, wiedząc że nie dotrzyma danego słowa.
______________________________
Rozdział 2 gotowy!:D I jak się podobał?